Kształty, plamy, cienie – wystawa Jerzego Zajączkowskiego w Muzeum Miejskim Wrocławia, trwająca od 1 kwietnia do maja, była preludium wiosny w burzliwym czasie jesieni humanizmu, jak można nazwać wojnę w Ukrainie. 

Wojna nie sprzyja muzom – mówi Olga Tokarczuk. To czas zamrożenia wrażliwości na rzecz przetrwania. Z drugiej strony, tym bardziej nie można poddać się rezygnacji i usiąść z twarzą w dłoniach w pracowni, przy biurku, w warsztacie. Ktoś musi pisać, komponować, malować – czyli opowiadać dalej. Na tym historycznym tle teraźniejszości przejście przez drzwi Muzeum Miejskiego, by zostać otoczonym przez sztukę zamkniętą w harmonijnej doskonałości zasad metrycznych, przezwyciężających chaos świata, było jak wyjście z piwnicy na światło dzienne, gdy kurz już opadł, a syreny umilkły. Kojący, modernistyczny dialog, o tym, że historia kołem się toczy.