Szedł szybko chodnikiem, co jakiś czas przeskakując między kałużami. Ciężkie krople deszczu moczyły mu kark. Postawienie kołnierza na niewiele się zdało, czuł, jak ubranie powoli nasiąka wodą i zaczyna lepić się do ciała jak ciasny kokon. W sumie ten deszcz był mu na rękę. Dobiegający czterdziestki, dobrze ubrany mężczyzna, przemierzający dolny Manhattan ze łzami w oczach, to dość osobliwy widok. Żeby nie powiedzieć żałosny. Łkający Bud Fox, brutalnie sprowadzony ze swojego maklerskiego parnasu na ziemię, raczej nie budził współczucia. Wszyscy woleli kapitalistycznego drapieżnika, Gordona Gekko. Tym razem nie chodziło o kasę.
W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies, które będą zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie mogą Państwo dokonać zmiany ustawień przeglądarki internetowej i wyłączyć opcję zapisu plików cookies. Ze szczegółowymi informacjami dotyczącymi cookies na tej stronie można się zapoznać otwierając zakładkę Polityka Prywatności.ZgodaPolityka Prywatności